piątek, 25 listopada 2011

5- 20 listopada

W odpowiedzi na liczne listy naszych fanów i wielbicieli naszego bloga, informujemy- Balibalindo ma się dobrze, funkcjonuje dalej, a krótka przerwa w postach związana była z karierą aktorską twórców bloga.



W sobotę dwa tygodnie temu zadzwonił do nas Misiu/ Bielu/ Michal Bielecki z Jawy i oświadczył, że jeśli w ciągu 24 godzin dostaniemy się do Semarangu to drzwi kariery aktorskiej w Azji staną dla nas otworem. Tym sposobem już w poniedziałek około 7 rano zostałem holenderskim księdzem, który już we wtorek rano został pojmany przez japońskich żołnierzy, a 5 godzin później jechał na pace wojskowej ciężarówki do obozu jenieckiego pod Semarangiem. W tym czasie Milena i Bielu zostali członkami grupy aktorów zwanej „ordinary people”. Ich zadaniem była ucieczka w popłochu przed japońskim najeźdzcą. W czasie zdjęć nauczono nas między innymi jak wykonywać znak krzyża w katolickim kościele, czy też jak udawać przerażonego gdy ktoś mierzy do Ciebie atrapą karabinu. Sztuczne wzruszenie, łzy na zawołanie, prowadzenie pseudo dialogu w milczeniu- to kolejene doświadczenia jakie mieliśmy szanse zebrać w Indnonezji. Uciekająca Milena, placzący Bielu i moje święte plecy w kinach całego świata już od czerwca przyszłego roku. Film w reżyserii Garina Nugorho - Balibalindo poleca!



















Po morderczej pracy na planie w Semarangu pojechaliśmy na zasłużony odpoczynek na przedmieścia Jogjakarty, dokładnie do indonezyjskiego odpowiednika warszawskiego Konstanicna, czyli wsi, gdzie mieszka i tworzy Bielu. W Jogjy za wiele nie robiliśmy, trochę pozwiedzaliśmy, po prostu miło spędzilismy kolejne dwa tygodnie życia.



Trafiliśmy na przedstawienie do teatru cieni. Na środku sali znajduje się płócienna tablica, na której z wykorzystaniem wayangów- skórzanych lalek, odgrywane są sceny z historii Ramajany. Miejscowi na pytanie o istotę powieści, odpowiadają, że to taka azjatycka wersja „Romeo i Julii”. W rzeczywistości elementy wspólne z Szekspirem nie występują. Obok sceny ulokowany jest gamelan- tradycyjny zespół indonezyjski, a wszystko otaczają rzędy krzeseł przeznaczonych dla widzów.






Zapewne największą atrakcją na jaką natrafiliśmy w czasie pobytu na Jawie, a przynamniej największą w opinii przewodników i broszurek dla turystów, było Borobudur- najbardziej okazała w Azji południowo- wschodniej świątynia buddyjska pełna grup wycieczkowiczów i sprzedawców pamiątek. Chociaż od kręcenia filmu minął niecały tydzień nasza sława rozeszła się tak szybko po indonezyjskich wyspach, że zamiast nacieszyć oko kilkusetletnią świątynią zostaliśmy rozszarpani przez stado naszych fanów. Średnio co 10 metrów czekała na nas grupa, krzycząca- Hey Mister, Mister photo, photo??. Cóż! jedyne co nam pozostało to pogodzić się ze sławą i nauczyć się z nią żyć.












Byliśmy też na wycieczce w Kaliurangu. Jest to niewielki park, położony w dolinie gór wulkanicznych. Pełno tam małp, mało turystów, wysoko, duszno i nawet chłodno.






Ale co do chłodu to poznaliśmy lepsze miejsce, gdzie chociaż przez chwilę można odpocząć od bezustannego upału. Tym miejscem są autokary. Autokary w Indonezji to wspaniały temat na pracę naukową. W czasie ostatniego wypadu skorzystaliśmy z usług kilku kompanii autokarowych, a każda z nich oferowała inną unikatową jakość podróży. Typ pierwszy- pełen luksus. W autokarze gra muzyka w tle, kładzione krzesła z podparciem pod nogi są rozstawione tak daleko od siebie, że nawet osoba mojego wzrostu może wygodnie się położyć, każdy pasażer na wejściu dostaje kocyk i poduszkę, na tyle autobusu znajduje się działająca toaleta, a w cenie biletu wliczone są dwa obiady w przydrożnych restauracjach. Typ drugi- lux to nie tu. W autokarze na 50 miejscach jechało około 75 osób, stołki, podłoga, plecy pasażera obok- wszystko na czym można się oprzeć jest dobre, a miejsca na nogi można poszukiwać, ale poza pokładem. Autokar przez pierwsze 9 godzin jazdy nie zatrzymał się na postój więc dla niedoświadczonych z pełnym pęcherzem emocje jak na roller coasterze. W autokarze typu „lux to nie tu” interesujące jest, także wsiadanie i wysiadanie pasażerów. Mianowicie odbywa się ono przy prędkości około 15 km/h, w szczerym polu, na środku autostrady, w dowolnym miejscu wybranym przez pasażera. Typ trzeci- autokaro-cargo-pocztowóz. Malutki, rozklekotany busik wozi ludzi, zwierzęta, towary i pocztę. W 10 minut po wyruszeniu trafiliśmy do wulkanizatora, żeby napompować koła na dalsze 3 godziny drogi, które na koniec podróży znowu nie miały powietrza. Co jest wspólne dla niektórych typów autokarów- klimatyzacja działa pełną parą więc w środku jest około 14 stopni i można zamarznąć na śmierć, szczególnie jeśli jesteś niedoświadczonym pasażerem w cieniutkiej podkoszulce. Wspólnym elementem jest też styl jazdy kierowców autokarów. Prowadzący nie zdejmuje ręki z klaskonu, miga długimi światłami, a wszystko dlatego, że jedzie pod prąd, żeby nie stać w korkach. Autokary obowiązkowa atrakcja każdego turysty w Indonezji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz