Wysoko w górach, na publicznej drodze, trafiliśmy na bramkę drogową pełną panów ochroniarzy. Okazało się, że droga wiedzie przez park narodowy i musimy zapłacić za przejazd. Najdziwniejsze było to, że w miejscu gdzie stała budka nie było nic szczególnego. Standardowy sklep przydrożny, kilka domków i las nie wyglądały jak teren objęty szczególną opieką. Dopiero za zakrętem pojawił się cel wycieczek białych turystów spragnionych kontaktu z naturą- jezioro Danau Batur otoczone przez wulkany Gunung Abang i Gunung Batur. Na tarasie widokowym, z którego robiliśmy zdjęcia jak zawsze otoczyła nas chmura sprzedawców. Do kupienia pamiątki prosto z parku krajobrazowego- druciana figurka w kształcie roweru, czy kożuch zdjęty prosto ze sprzedawcy.
środa, 19 października 2011
16 października 2011
Wysoko w górach, na publicznej drodze, trafiliśmy na bramkę drogową pełną panów ochroniarzy. Okazało się, że droga wiedzie przez park narodowy i musimy zapłacić za przejazd. Najdziwniejsze było to, że w miejscu gdzie stała budka nie było nic szczególnego. Standardowy sklep przydrożny, kilka domków i las nie wyglądały jak teren objęty szczególną opieką. Dopiero za zakrętem pojawił się cel wycieczek białych turystów spragnionych kontaktu z naturą- jezioro Danau Batur otoczone przez wulkany Gunung Abang i Gunung Batur. Na tarasie widokowym, z którego robiliśmy zdjęcia jak zawsze otoczyła nas chmura sprzedawców. Do kupienia pamiątki prosto z parku krajobrazowego- druciana figurka w kształcie roweru, czy kożuch zdjęty prosto ze sprzedawcy.
15 października 2011
W sobotę odbyliśmy wycieczkę prawie w 100% zgodną z zaleceniami naszego przewspaniałego przewodnika. To znaczy: najpierw mieliśmy zgubić się wysoko w górach, żeby podziwiać niesamowite widoki ze wzgórz, potem odwiedzić zapierający dech w piersiach pałac na wodzie- Taman Ujung, a na koniec trafić do zapomnianej wioski Tenganan, której mieszkańcy nigdy nie mieli kontaktu ze światem zewnętrznym.
14 października 2011
czwartek, 13 października 2011
12 października 2011
11 października 2011
9 października 2011
piątek, 7 października 2011
czwartek, 6 października 2011
6 października 2011
Żeby nie było, że wszystkie nasze wycieczki są wspaniałe zamieszczamy zdjęcie z jednej z ostatnich wypraw. Dwie godziny jazdy skuterem za indo kolegą, który chciał nam pokazać wspaniałe jezioro. Zobaczyliśmy to co na zdjęciu- sztuczny zbiornik na odludziu.
wtorek, 4 października 2011
2 października 2011
Godzinę drogi od Sinagaraja, wśród balijskich wulkanów znajduje się zespół 7 wodospadów. Dookoła nich położone są wsie. Strome zbocza zostały przekształcone w terasy, na których uprawiane są: ryż, kawa, cynamon i wiele innych przypraw, których nazw nie jestem w stanie wymienić. W bambusowym barze nad przepaścią Pani częstuje gości filiżanką kopi luvak i herbatą z lokalnych ziółek.
poniedziałek, 3 października 2011
26- 30 września 2011
Wczoraj wybraliśmy się na wschód. Jest tam kilka świątyń buddyjskich, które stoją na środku pola ryżowego. Po wejściu każdy dostaje chustę do zakrycia nóg i biały kwiatek we włosy. Większe uroczystości odbywają się w lutym, wczoraj mogliśmy tylko obserwować mieszkańców, którzy przychodzą składać ofiary bóstwom. Ofiara przeważnie ma formę niewielkiego koszyczka, utkanego z liści, w którym znajdują się kwiatki, kadzidła, jajka, pieniądze i woda. Na ulicach Sinagarja można spotkać Panie, które sprzedają produkty na ofiarę. Na co dzień owe koszyczki z zapalonymi kadzidełkami można znaleźć również na każdym rogu- na korytarzu w akademiku, na stolikach w restauracji czy na wejściu do banku.
W czasie wczorajszej wycieczki trafiliśmy na kolejną interesującą plażę. Na całym pasie ciągną się chatki z bambusów, przed którymi stoją łodzie. Pomiędzy nimi toczy się normalne wioskowe życie- gotowanie, pranie, sprzątanie wszystko na otwartej przestrzeni. Z zaskakujących zjawisk- Panowie Rybacy patroszyli złapanego w morzu żółwia. Wyglądało to mało przyjemnie, zdjęć nie będzie. Z rybackiej osady pojechaliśmy dalej na wschód, drogą która okrąża Bali. Po drodze palmy, morze, wulkan. Panowie w przydrożnych warsztatach kują w kamieniu buddyjskie posągi, z drewna tworzą meble i drzwi, nikomu raczej się nie śpieszy.
Powoli zaczyna nam się uprzykrzać jedzenie- ryż i kurczak, kurczak z ryżem i ryż z kurczakiem to, póki co nasza dieta. Nie ma też pewności czy po ogarnięciu słownictwa kulinarnego w bahasa indonezja będzie lepiej. Na śniadania jemy posiłki typowo obiadowe, na obiad również obiadowe i na kolacje też obiad i wygląda na to, że jest to typowe w tym kraju. W sklepach ciężko jest znaleźć coś poza chrupkami, zupkami w proszku, wodą, pieluchami. Ratunkiem są dwa duże sklepy w mieście, gdzie produktów jest dużo więcej, ale portfolio produktowe też nazbyt bogate nie jest.