poniedziałek, 3 października 2011

25 września 2011

W sobotę mieliśmy jechać na Bali z naszymi opiekunami z uniwersytetów, ale okazało się, że opiekunowie się zmyli, a my nie za bardzo wiedzieliśmy co robić. Mieliśmy już nawet rozkręcić dyplomatyczną burzę (na przykład odwiedził Nas Pan Konsul z Rosyjskiej Ambasady), jak zadzwoniłem do Polskiej Ambasady Pan po drugiej stronie powiedział, że jest weekend i ambasada nie pracuje, więc także nie pomaga Polakom w potrzebie. Powiedział też, że w Indonezji wszystko dziwnie się toczy, a on tak w ogóle to nazywa się Waldek i prawdziwego imienia podać nie może – tajne.

Na Bali udało się nam wylecieć w niedzielę popołudniu. Linie Sriwijaya Air, które miały być najniebezpieczniejszymi liniami w tej części świata, okazały się bardzo ok. W ramach badania standardów lotniczych w Indonezji, znalazłem opis niedawnego wypadku, który polegał na zderzeniu się samolotu z traktorem na pasie startowym. Fajny motywem na Denpasarskim lotnisku jest pas startowy wybudowany na morzu. Niezapomniane wrażenia gwarantowane.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz